czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 4

Hej,na początku chciałam wam polecić blog,mega fajny blog.to jest link:http://dreams--come--true.blogspot.com/ i zapraszam.  To opowiadania jest super,więc serdecznie polecam ;-)

-N początku się chyba mówi hej-zaśmiałam się.
-Tak,ale nie w takich sytuacjach-odpowiedziała pospiesznie Natalie.
-No to opowiadaj-nakazałam jej.
-Słuchaj-zaczęła-na pewno pamiętasz ślicznego blondyna który jest moim opiekunem?
-No tak.
-No więc kiedy pierwszy raz na niego spojrzałam to wydawał mi się taki miły i uprzejmy.
-Mi tez.A nie jest taki?-wtrąciłam jej w zdanie.
-Otóż nie.Jest oschły i niemiły ,ale nie tylko w stosunku do mnie. Taki sam jest dla mamy,a tate po prostu ignoruje. Czuje się tu dziwnie. Mam pokój po jego starszej siostrze,która się wyprowadziła.
-O matko! Nie chce ci pogarszać humoru,ale rzeczywiście masz do kitu.
-No a jak u ciebie? Mów prawdę-rozkazała mi Nat.
-Yhm-zastanowiłam się co jej powiedzieć-pamiętasz ten zespół One Direction?
-No jasne. Uwielbiam ich.
-To fajnie się składa,bo moja opiekunka jest młodszą siostrą jednego z nich.
-Ale chłopaków z One Direction?
-Tak-upewniłam ją.
-O jeju. Jesteśmy w Doncaster to czyżby Louisa?
-Zgadza się. Ma na imię Lottie.
-Jędzo ty. zawsze musisz mieć szczęście?-zapytała retorycznie.
-Tak,najwidoczniej tak-zaśmiałam się.
Nat również zaśmiała się ze mną. Teraz zaczęłam zastanawiać się nad tym jak bym jej odpowiedziała na pytanie'Jak u ciebie?'. Nie powiedziałabym jej od razu,że spodobał mi się Harry i że już jestem z nim pokłócona. Ale co innego się tu wydarzyło?
-No a jak tam jeszcze u ciebie?-zapytała ponownie Natalie.
-Ymm,dobrze bo wiesz Lottie ma trzy siostry:Fizzy i słodkie blizniaczki Phoebe i Daisy. No i z Ameryki własnie wrócił Louis i miałam okazje go poznać. I z nim jest Harry.-przedstawiłam jej sytuacje jaka jest obecnie.
-Ale ci fajnie. Masz Lottie i jeszcze chłopaków z 1D.
-Tak super-powiedziałam bez entuzjazmu.
-Ej coś ty taka smutna. Wszystko ok?
-Tak jasne.Co miałoby być zle?-powiedziałam z udawanym uśmiechem.
-Ja bym skakała z radości na twoim miejscu.
-Nie będę tu skakała-zaśmiałam sie głośno wraz z Nat-Nie martw się. Wszystko jest super.
-Dobra. Spotkamy się?Mam dosyć siedzenia w tych czterech ścianach.
-Może być. Tylko gdzie?
-W tej szkole,w której byliśmy teraz. Mieszkam dosłownie kilka minut drogi,więc może być.
-Jasne. Ja mam trochę dalej,więc poproszę Louisa,żeby mnie podwiózł. A o której?
-Jest po 16 to może o 17?-zaproponowała.
-Jasne nie ma problemu,to pa.
-Pa,pa-pożegnałam się z przyjaciółką.
Zakończyłam połączenie i postanowiłam iść do kuchni. Podniosłam głowę znad telefonu i ujrzałam Hazze stojącego przy wejściu do kuchni.
-Miło ci się podsłuchiwało?-zapytałam oschle omijając go.
-Chciałem porozmawiać-powiedział łapiąc mnie za rękę.
-Szkoda,że nie wziąłeś pod uwagę tego,że ja z tobą nie chce rozmawiać.
-Wiem nawet gdzie.Słyszałem,że chcesz jechać się z kimś spotkać.
-Ty słyszysz co ja w ogóle do ciebie mówię?-wkurzyłam się i wyrwałam od niego rękę.
-Tak słyszę. Pożyczę od Louisa samochód i możemy jechać.
-Harry!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Proszę nie denerwuj się. Chce z tobą porozmawiać bo masz tu być przez miesiąc tak jak ja i nie chcę się kłócić.
-Ja też nie-odpowiedziałam już ciszej.
-No więc możemy pojechać?-zapytał spokojnie.
-Dobrze,ale nic jeszcze nie jadłam od wylotu.
-Przepraszam zapomniałem. Zjemy obydwoje i możemy jechać.
-Ok ale mam jeden warunek.
-Tak?
-Nie chcę żebyś mnie więcej podsłuchiwał.-powiedziałam i bez zbędnych słów weszłam do kuchni.
Chwile po mnie wszedł Harry i podszedł do mnie.
-Obiecuje,że już nigdy tego nie zrobię.
-Dziękuję-powiedziałam siadając na swoim miejscu.
Zjadłam obiad,który wyszedł pani Tomlinson na prawdę genialnie. Wszyscy zostawili puste talerze.Po póznym obiedzie Lottie poszła odrobić pracę domową,Fizzy pomagała mamie przy sprzątaniu stołu,zaś Louis dał Hazzie kluczyki i zniknął w swoim pokoju. Chciałam  już wyjść kiedy za rękę pociągnęła mnie Daisy.
-Angie gdzieś się wybierasz?
-Tak.Umówiłam się z przyjaciółką.
-Czyli nie opowiesz  mi i Phoebe o sobie i Polsce?
-O jeju. Kompletnie zapomniałam. Obiecuję tobie i twojej siostrze,że jak tylko wrócę to od razu do was przyjdę i coś wam opowiem. Dobrze?
-Niech będzie-odpowiedziała smutna dziewczynka.
-Posłuchaj-schyliłam się do niej-po prostu wydarzyło się coś ważnego i koniecznie muszę się spotkać z przyjaciółką,ale jak tylko wrócę to od razu coś wam opowiem.
-Dobrze rozumiem.Chociaż Harry coś nam opowie-powiedziała z uśmiechem.
W tym momencie podszedł do nas Harry z Phoebe.
-To pa pa wam-powiedziała Phoebe.
-Ale czemu wam?Harry też gdzieś jedzie?-zapytała Daisy.
-Tak,widzisz kochanie Harry tylko mnie odwiezie w konkretne miejsce i do was wróci i nim się obejrzycie to ja znów będę z powrotem-powiedziałam do dziewczynki.
-No dobrze,ale szybko-powiedziała słodko Daisy.
-Jasne jak słońce-dorzucił Harry.
Pożegnałam dziewczynki wciąż powtarzając że wrócę z niedługo i nareszcie wyszłam.Wsiadam do samochodu wraz z Harrym i odjechaliśmy. Lokowaty nic się nie odzywał chociaż to on chciał ze mną porozmawiać,a ja nie wiedziałam jak rozpocząć te rozmowę.
-Gdzie cię podwiez?-zapytał wreszcie.
-Do szkoły,w której uczy się Lottie,czyli do tej ,z której zabrałeś mnie dziś z Louisem.
-Aha-odpowiedział co mnie zdenerwowało.
Znów jechaliśmy w ciszy,która mnie dobijała,aż wreszcie lekko podniesionym tonem zapytałam Hazze:\
-O czym ty w ogóle ze mną chciałeś rozmawiać?


Hej,hej,hej.Ale mam dzisiaj dobro-zły humor.Otóż ten rozdział wiem,że jest dziwny i nienormalny,gdyż był pisany przy Rozmowach w Toku a także Trudnych Sprawach.Dzisiaj mam dość wolny dzień,gdyż jutro nie idę do szkoły i jadę do kina na jakiś film w 3D(wolałabym 1D) i może mnie coś natchnie i napiszę coś ciekawego,więc trzymajcie kciuki i zachęcam do KOMENTOWANIA!!!

środa, 28 listopada 2012

Rozdział 3

Harry od razy do mnie podbiegł i kucnął przy mnie.
-Wszystko ok?
-Tak-powiedziałam przez zaciśnięte zęby,gdyż noga bolała mnie okropnie,ale sama nie wiem czemu nie chciałam mówić tego Hazzie.
-Jesteś pewna?-zapytał jeszcze raz.
-Chyba wiem kiedy coś mnie boli,a kiedy nie.To ja się uderzyłam-powiedziałam ze złością.
-Dobrze,nie denerwuj się.Chciałem się tylko upewnić.
-Bardzo się cieszę,że się tak o mnie troszczysz-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-Jak sobie chcesz-powiedział i odszedł ode mnie.
Teraz zrobiło mi się trochę głupio,że tak  na niego naskoczyłam. Zle się z tym czuje. W dodatku jeszcze noga mnie boli niemiłosiernie. Harry znów zaczął układać ubrania nie zwracając na mnie uwagi. Postanowiłam zrobić to samo. Wstałam i lekką trudnością z powodu bolącej nogi oczywiście,dokończyłam wypakowywanie ubrań. Zrobiłam to oczywiście pózniej niż Lokers i tłumaczyłam to sobie tylko i wyłącznie obolałą nogą,która już zdecydowanie mnie mniej boli. Puste walizki ustawiłam pod wolną ściną,obok walizek Harry'ego i wyszłam z garderoby. Przeszłam przez pokój i usiadłam na moim łóżku. Harry leżał na swym łóżku przyglądając się zaciekle laptopowi,który leżał przed nim. Nagle odwrócił się w moja stronę,zmierzył mnie całą wzrokiem po czym jego wzrok znów utkwił w laptopie.
-Co to miało być?-zapytałam z wyrzutem.
-O co ci chodzi?-zapytał obojętnie chłopak.
-Żartujesz sobie.Chodzi mi o to w jaki sposób na mnie spojrzałeś.
-W normalny-odpowiedział niedbale.
-Normalny?!To był strasznie krytyczny wzrok.
-Wcale nie-odpowiedział.
-Właśnie,że tak-powiedziałam rozwścieczona.
-Chyba ja lepiej wiem jaki mam wzrok.To mój wzrok!-odpowiedział bardzo podobnie jak ja jemu w garderobie.
-Ooo.To już wiem o co ci chodzi.Zdenerwowałam cię,a ty teraz będziesz psuł mi tutaj pobyt tak?!
-Tak!-powiedział głośno zamykając przy tym laptopa.Wziął go i odłożył na biurko.
-Schodzisz na obiad?-zapytał stojąc przy drzwiach wyjściowych z pokoju.
-Tak,raczej tak.
-To chodz za mną.-powiedział i wyszedł.
Podniosłam się z łóżka i szybko poszłam za nim. Zeszliśmy po schodach na parter i przez krótki korytarz doszliśmy do kuchni. Powitało nas pięć uśmiechających się mordek. Dwie słodkie blizniaczki siedziały przy stole i narzekały na obiad. Starsza od nich dziewczyna siedziała koło nich i zajadała się przysmakami. Zaś Lottie wraz ze swoją mamą  stały przy kuchence i o czymś rozmawiały. Po chwili do kuchni wszedł Louis,który szturchnął po drodze Harolda i razem usiedli przy stole. Lottie podeszła do mnie i pociągnęła mnie za rękę.
-A więc ogłaszam obecnym tutaj,że przez najbliższy czas ta obecna tutaj Angie będzie z nami mieszkała.Jak widzisz Angie-zwróciła się do mnie-tu jest cała moja rodzina.To jest Fizzy-wskazała na dziewczynę,która szeroko się uśmiechała-a to blizniaczki Daisy i Phoebe,a resztę już znasz,więc możesz spokojnie jeść-wysunęła mi jedno z krzeseł,na które pokornie usiadłam.
-Cześć-wykrztusiłam z siebie.To głupie,że stresuje się osobami,które są młodsze ode mnie i nic ich nie interesuje.
-Skąd jesteś?-zapytała jedna z blizniaczek.
-Daisy,przy jedzeniu nie rozmawiamy. Pózniej zapytasz się o to Angie.-powiedziała pani Tomlinson.
-Dobrze,ale obiecujesz mi,że Angie ze mną porozmawia-powiedziała dziewczynka błagalnie do swej mamy.
-Ja też chcę-dołączyła się druga z blizniaczek.
-Akurat o to musicie poprosić Angie-podyktowała im mama Lottie.
-Dobrze,a więc Angie czy po obiedzie mogłabyś coś nam opowiedziedz o sobie?-zapytała jedna z dziewczynek.
W sumie nie wiedziałam co ciekawego mogłabym powiedzieć dziewczynką w tym wieku o sobie. Z Lottie lub też Fizzy zapewne lepiej bym się dogadała,ale jakie z nimi będę miała tematy???
-Obiecujesz?-ponagliła mnie druga-przy okazji Harry opowie nam kolejną ciekawą historie.
Na dzwięk swojego imienia Harold podniósł swą głowę.
-Ja się zgadzam-powiedział.
-Ja również-odpowiedziałam.
Dziewczynki szeroko się uśmiechnęły,co wywołało u mnie jak i u Harry'ego uśmiechy. Nagle poczułam wibracje w mojej kieszeni spodni. Trochę się przestraszyłam,gdyż nie wiedziałam jakie w tym domu panują zasady i czy odbierając telefon przypadkiem nie złamię tych zasad. Siedziałam jak na szpilkach i zastanawiałam się co zrobić,kiedy nagle z opresji wyzwolił mnie Lou.
-Odbierz.Nie przejmuj się.Może to ważny telefon-powiedział chłopak.
-Dziękuje-rzuciłam,wychodzą z kuchni.
Kiedy byłam pewna,ze znajduję się w dobrym miejscu na rozmowę odebrałam telefon.
-Hej,muszę ci coś powiedzieć!-powiedziała na powitanie moje przyjaciółka Nat.


OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Więc rozdziały będę wstawiać raczej raz w tygodniu.Będą to zazwyczaj czwartki.Dziś wstawiam w środę,ponieważ jutrzejszy czwartek mam mega zajęty.Cieszę się,że obecnego bloga czytają również osoby,które czytały mój poprzedni blog.Chciałam tez podziękować za poprzednie komentarze i bardzo serdecznie zapraszam do dalszego komentowania.I ostatnia taka sprawa,że osoby,które często czytają mojego bloga i im się podoba chciałam bym poprosić o coś w rodzaju promowania.Moglibyście powiedzieć o moim opowiadaniu koledze lub koleżance czy coś w tym stylu,gdyż każda osoba,która wchodzi na mojego bloga jest dla mnie mega ważna i bardzo cieszę się kiedy widzę duże ilości odwiedzić.Z góry szczerze dziękuję.To na razie tyle ;*

czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 2

Po około 15 minutach jazdy samochodem Louis nareszcie zaparkował przej jego oraz Lottie domem. Wyszłam z auta i podeszłam do bagażnika,którego właśnie otwierał Lou. Tomlinson wyjął pierwszą walizkę i skierował się w stronę domu. Lottie wzięła jeden z mniejszych bagaży i skierowała się w tym samym kierunku co Louis przed chwilą. Została tylko duża i mała walizka. Postanowiłam wziąć tą większą walizkę,aby nikt nie musiał się męczyć z moimi bagażami. Złapałam za rączkę dużej walizki i nagle poczułam czyjeś ręce na moich. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz,który na chwilę mnie sparaliżował. Lekko podniosłam głowę i znów utonęłam w tej zieleni tęczówek Harry'ego. Patrzyliśmy się na siebie w kompletnej ciszy,którą nagle przerwał Harry.
-Nie męcz się. Ja wezmę tą walizkę,a ty możesz wziąć tą mniejszą.
Bez zbędnych protestów i tym podobnych wyślizgnęłam swoje dłonie spod dłoni Loczka.
-Jeśli chcesz-odpowiedziałam cicho.
Wraz z małą walizeczką weszłam do domu,a chwilę po mnie wszedł Harry.Nigdzie nie widziałam Louisa ani Lottie. Hazza najwidoczniej zauważył niepewność na mojej twarzy,bo podszedł do mnie i powiedział:
-Nie martw się. Pani Tomlinson to wyrozumiała i bardzo miła kobieta. Poczujesz się tu jak u siebie w domu.
-Dobrze wiedzieć że masz o mnie takie dobre zdanie Harry-powiedziała kobieta,która właśnie wyszła z jednych z pomieszczeń-ty jesteś zapewne dziewczyną,którą Lottie ma się opiekować-zwróciła się do mnie.
-Tak to ja-uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ma na imię Angie jeśli dobrze zapamiętałem-powiedział za mnie Harry.
-Harry daj się dziewczynie wypowiedzieć-powiedziała oburzona pani Tomlinson-Ale skoro już wiem,że masz na imię Angie to powiem ci,że masz ładne imię i bardzo do ciebie pasuje. A i nie chce żebyś do mnie zwracała się na 'pani'. Ja mam na imię Caroline. Miło mi cię poznać
-Dziękuję pani.Trudno będzie mi zwracać się do pani po imieniu,ale spróbuję skoro pani tak chce.
-Tak,ja też na początku się opierałem,ale teraz już nie mam z tym problemów prawda Caroline-Harry powiedział to tak uroczo,że nie tylko u mnie,ale także u Caroline wywołało to młodzieńczy uśmiech.
-A wy wiecie kochani,że dzielicie ze sobą pokój-nagle wypaliła mama Lottie.
-Nie-odpowiedziałam.
-No,ale teraz już tak-powiedział zadowolony Hazza.
Z czego on się cieszy? O zgrozo! Dzielić pokój z chłopakiem! Jeszcze nigdy nie dzieliłam pokoju z żadnym chłopakiem dłużej niż przez 2 dni,a teraz mam razem z Harrym dzielić pokój przez miesiąc. Nie wytrzymam!
-Angie,Harry chodzcie przygotowałam dla was pokój-zawołała nas stojąca na schodach Lottie.
Razem z Harrym podążyłam na górne piętro za blondynką. Wprowadziła ona nas do pokoju z dwoma pojedynczymi łóżkami. Pokój miał kremowe ściany. Naprzeciw drzwi wejściowych znajdowało się duże okno z wielkim parapetem,za co ten pokój dostał u mnie duży plus. Po prawej stronie znajdowały sie drzwi,które jak nam to Lottie wytłumaczyła jedne prowadziły do łazienki,zaś drugie do garderoby,którą również musiałam dzielić z Lokowatym. Wszyscy we czwórkę zanieśliśmy moje,a także Harry'ego  bagaże do garderoby.Kiedy już wszyscy staliśmy razem w garderobie Lottie powiedziała:
-Ja i Louis pójdziemy,a wy rozpakujcie się i zejdzcie do kuchni na obiad.
-Ale ja nie wiem gdzie jest kuchnia-powiedziałam nieświadoma.
-Harry wie,więc cię zaprowadzi.To widzimy sie na obiedzie-powiedział Tomlinson wychodząc.
Kiedy tylko drzwi się zamknęły ja i Hazza w ciszy zaczęliśmy rozpakowywać swoje walizki.Szło nam to dobrze,gdyż garderoba do małych się nie zaliczała,więc nie musieliśmy się ciągle o siebie ocierać. Co dla mnie było dobre bo nie czułam dotyku Harry'ego,więc nie przechodziły mnie dziwne dreszcze. Chociaż i tak czułam ciągle na sobie wzrok Loczka to zachowywałam się jakby go przy mnie nie było.Przez moje głupie zamyślenia mocno uderzyłam nogą w walizkę.Zapiszczałam jak mała dziewczynka i usiadłam na miękkim dywaniku.

czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 1

Tak! Nareszcie jesteśmy na miejscu.Jakoś przeżyłam ten lot chociaż obleśny dziadek ślinił się na mnie a Natalie poszła do toalety i wróciła za około godzinę.Po pokonaniu niedługiej trasy autobusem dojechaliśmy nareszcie na miejsce.Jakieś podrzędne gimnazjum w Doncaster.Wszyscy,czyli cała nasza siedemnastka i troje opiekunów weszliśmy na dużą salę gimnastyczną.Tam również czekało na nas kilkanaście osób w mniej więcej naszym wieku oraz kilku nauczycieli i jeden nadąsany mężczyzna,który najprawdopodobniej był tu dyrektorem.Już chciałam sobie o nim zażartować do Natalie,ale podeszła do mnie jedna z naszych opiekunek i zaczęła nam wszystkim tłumaczyć:Gdzie będziemy mieszkać?Do jakich klas będziemy chodzić?kto mniej więcej czego uczy?itp. Kiedy skończyła nas pouczać dodała tylko że osoby stojące tu mają plakietki z nazwiskami każdego z nas.
-Ta osoba która trzyma nazwisko konkretnej osoby będzie jej czymś w rodzaju opiekuna,ale oczywiście my nauczyciele tu nadal z wami będziemy,ale tylko w szkole.-coś tam jeszcze mówiła,ale nie chciało mi się słuchać.
Mój wzrok przykuł przystojny blondyn,który dopiero teraz wszedł na salę.Szybko pobiegł na swoje konkretne miejsce,uśmiechnął się przepraszająco do jednej z nauczycielek,zaś ona podała mu plakietkę.Ze skupioną miną czekałam aż przeczytam nazwisko tej osoby.I bam.Natalie Wilde.No to ma szczęście moja przyjaciółeczka.
-Angie rusz się!-krzyknęła moja koleżanka przechodząca obok-co tak zastygłaś?
-A już nic-odpowiedziałam dziwnym głosem.
Podeszłam do Nat,która się rozglądała najwidoczniej za swoim imieniem i nazwiskiem.
-Proszę szczęściaro-pokazałam jej palcem blondyna,który strasznie mi się spodobał.
-Dziękuję.Zobaczymy sie pózniej pa-rzuciła tylko i już leciała do blondaska jak na skrzydłach.
Po chwili bystra ja połapała sie że nie wie kto zajmie się nią.Zobaczyłam blondynkę,która trzymała spuszczoną plakietkę w ręku.Podeszłam do niej,gdyż została juz tylko ona bez swego podopiecznego.
-Hej.możesz mi pokazać kogo masz na plakietce?
-Jasne-podniosła do góry tą kartkę i widniał na niej magiczny napis 'Angie Harmon'
-Hej znów,a więc to ja jestem ta Angie-wskazałam na plakietkę.
-O to fajnie-wystawiła do mnie rękę-jestem Lottie. Miło mi cię poznać.
-Mi ciebie również-uśmiechnęłam się do niej najszerzej jak umiałam.
Rozejrzałam sie po sali,która powoli już opustoszała.Zostały jeszcze trzy nasze nauczycielki rozmawiające z jakimiś dwiema innymi i zaledwie może dwie osoby od nas ze swoimi tzw. opiekunami.
-Gdzie zostawiłaś walizki?
-Wszyscy zostawialiśmy je na korytarzu przed tą salą.
-Aha.Więc teraz zaniesiemy je pod moją szafkę szkolną ja tam sie przebiorę i wyjdziemy na zewnątrz na parking i pojedziemy od razu do mojego domu.Tam poznasz moją mamę i dwie siostry oraz brata,który właśnie wrócił.
-A jeśli mogę wiedzieć,to skąd twój brat wrócił?
-Z Ameryki.
-Długo go nie było?
-Kilka miesiecy. Strasznie za nim tęskniłam.
-no to musisz sie teraz nim nacieszyć.
-No tak-zaśmiała się a jej śmiech był naprawdę uroczy,taki idealny dla dziewczyny.
Ogółem była ona bardzo ładną dziewczyną. Jej duże niebieskie oczy okrywały długie i gęste rzęsy.Była szczupła i miała naprawdę świetną figurę.Każdy chłopak marzy o takiej ślicznej dziewczynie.
-To jak idziemy?-nagle wybiła mnie z moich rozmyślań.
-Tak jasne. Chodzmy.
Tak jak Lottie mówiła zabraliśmy moje bagaże,następnie udaliśmy sie do szatni dziewcząt gdzie blondynka się przebrała po czym wyszliśmy ze szkoły tylnym wyjściem,o którym jak na razie nie miałam pojęcia.Czekaliśmy na parkingu dobra 10 minut po tym jak Lottie zadzwoniła po swoją mamę,aby ona po nas przyjechała gdy nagle niedaleko nas zaparkował czarny samochód. Lottie podniosła się z jednej moich walizek na których siedziała,a ja z drugiej.Z samochodu wysiadł LOUIS TOMLINSON.Dużo interesuje się One Direction i wiem ze on pochodzi z Doncastera,ale i tak sie go tu w ogóle nie spodziewałam.Najdziwniejsze było to że on podszedł do nas.
-Hej siostra-rzucił szybko w kierunku Lottie-Cześć jestem Louis-podał mi rękę,którą o dziwo spokojnie uścisnęłam-A ty jak masz na imie?
-Jestem Angie-odpowiedziałam obdarowując go najładniejszym uśmiechem jaki potrafiłam chyba z siebie wydobyć.
-Ooo.Jakie ładne imię.
-Dziękuję-i w tym okrutnym momencie na moje policzki wdarły się wredne rumieńce.
-to twoje bagaże?-wskazał ręką na moje walizki.
-tak.
-To wy wsiądzcie do samochodu a ja zawołam Harry'ego i wsadzimy twoje walizki do bagażnika ok?
-jasne-odpowiedziała radośnie Lottie-ja pójdę po Harry'ego a ty Louis zacznij swą straszną prace
-jasne,jasne-odpowiedział wesoło Louis przy czym szeroko się uśmiechnął
Razem z Lottie podeszłyśmy do auta. Blondynka otworzyła drzwi od pasażera gdzie siedział Harry kompletnie zatopiony w swym telefonie.Kiedy nas zobaczył uśmiechnął się przy czym ukazał swe śliczne dołeczki.
-Harry cześć.Louis prosi abyś pomógł mu we włożeniu bagażu Angie do samochodu.
-Jasne już idę-odpowiedział swym genialnym głosem.
Kiedy wychodził z samochodu nasze spojrzenia sie spotkała.No i jak to ja zaczęłam się wlepiać swoimi wielkimi oczyskami w jego śliczne zielone oczęta,ale on nie był mi dłużny. Również stał długą chwilę skupiając sie na mnie.no właśnie.Harry Styles zainteresował sie na chwilą moja durną osobą.Ha.Jestem z siebie dumna.Nie wiem czemu.
-Ty tu sobie lampisz się na Angie,a Tomlinsonek sie męczy-przerwała nam Lottie.
-Tak już idę-odpowiedział jej speszony i podbiegł to Louisa. Kiedy odszedł Lottie sie na mnie dziwnie spojrzała.nie rozumiałam jej wzroku.
-O co ci chodzi Lottie?-zapytałam prosto z mostu.
-O nic.Tylko nie pakuj sie w nic głupiego-odpowiedziała i otworzyła tylne drzwi samochodu.Wsiadła do niego i kiedy ja miałam już wejść odwróciłam się i przelotnie spojrzał na Harry'ego,który śmiał się z Louisa,który robił jakies dziwne miny.Jaki on ma uroczy śmiech .Kiedy lokaty spojrzał na mnie spuściłam głowę,weszłam do auta i zatrzasnęłam za sobą drzwi.W mojej głowie echem odbijały sie słowa Lottie 'nie rób głupst'.O co jej mogło chodzić???



A wieć jest to pierwszy rozdział,który miał wygladać zupełnie inaczej,ale jednak go zmieniłam.Następny czyli 2 rozdział najprawdopodobniej pojawi sie po weekendzie.Jak na razie zapraszam was do szczerego KOMENTOWANIA.gdyż jest to dla mnie BARDZO WAŻNE.;*


wtorek, 6 listopada 2012

Prolog

Odwróciłam się po raz kolejny w stronę okna.Ostatnie pożegnalne spojrzenie na Polskę.Nagle za ramię szarpnęła mnie Natalie.
-wszystko ok?
-tak jasne,że tak-odpowiedziałam szybko.
Nie chciałam jej martwić.Po co mam jej lamentować,że ja panicznie boję się latać samolotem.Kiedy powiedziano nam o tym wyjezdzie,przecież mogłam zrezygnować.Na moje miejsce ludzie się ustawiali w kolejkach.Więc czemu nie zrezygnowałam.No tak,przecież ja chcę znów poczuć powietrze mojej kochanej Anglii i chcę się oderwać od wszystkich problemów.Mama,która od jakiegoś czasu bardzo naciska na moją szkołę.Ja rozumiem,ze wychodzę wreszcie z gimnazjum i przede mną trudna decyzja o wyborze szkoły,ale dam sobie jakoś radę.Problem drugi to Wiktor,z którym rozstałam sie zaledwie kilka dni temu,a on już ma inną.I problem trzeci związany z problemem drugim.Nową dziewczyną mojego byłego chłopaka jest moja dobra kumpela.Była dobra kumpela.Nigdy go nawet nie lubiła.Uhh.Ludzie są denerwujący.
-nie wyglądasz najlepiej-z moich rozmyślań wyrwała mnie brunetka.
-dzięki każda nastolatka chce to usłyszeć od swojej przyjaciółki-odpowiedziałam jej z szerokim uśmiechem.
-oj wiesz,ze nie o to mi chodzi.Ale czy na pewno wszystko w porządku?
Już chciałam wskoczyć w jej ramiona i opowiedzieć jej jakie mam ciemne wizje co do latania samolotem,ale jednak zrezygnowałam.I tak już ostatnio ją ciągle zadręczam moimi problemami.
-tak.już ci to mówiłam
-słabo ci wierze,ale nie będę się czepiać.Jednak jakbyś się gorzej poczuła to mów mi od razu-o matko.Ona mysli,że mi jest niedobrze czy coś.
w sumie jak patrze na te ogromne machiny i wyobrażam sobie,ze za chwilę w jednaj z nich sie znajdę to leciutko zbiera mi sie na wymioty.
-idziemy na odprawę kochani-donośne słowa mojej wychowawczyni podziałały na mnie jak magia.
Zerwałam się z krzesła jak nienormalna,aż Natalie i jakaś młodsza o rok lub dwa ode mnie dziewczyna podskoczyły na krzesłach i dopiero wstały.Razem z Nat wzięłyśmy walizki i po dokładnej odprawie wreszcie znalazłyśmy się na naszych miejscach w samolocie.nagle pani w niebieskim mundurku,która zapewne pracuje tu jako stewardessa zaczęła mówić coś przez mikrofon po angielsku i chociaż znałam tej język na perfekt to jedyne co zrozumiałam z jej pouczającego monologu to 'zapiąć pasy'.Przestraszona z wielką gulą w gardle,siedząca po między Natalie,a starym dziadkiem,który już przysypiał ,siedziłam w tej przeklętej maszynie i byłam zmuszona tam siedzieć przez najbliższe półtorej godziny.Super.


No więc jesr prolog i zapewne nie długo pojawi się pierwszy rozdział.Komentujcie bo to dla mnie mega,extra,super ważne;*

poniedziałek, 5 listopada 2012

Angie Harmon
Dziewczyna,która uczy sie dość dobrze.Interesuje się malowaniem. Potrafi grać na pianinie,ale wie o tym tylko jej przyjaciółka Natalie oraz jej rodzina.Nigdy nie występowała publicznie,gdyż bardzo sie stresuje przed wielkimi wystapieniami. Marzy o dostaniu się na dobre studia i zostaniu aktorką w czym przeszkadza jej oczywiście trema.Ma szesnaście lat.Jest jedynaczką.Jej rodzice się rozwiedli kiedy miała 7 lat.Jej ojciec był Brytyjczykiem,zaś jej matka Polką.Obecnie mieszka w Polsce,ale dopiero od 8 lat.Jest zabawna i miła.
Natalie Wilde
Najlepsza przyjaciółka Angie. Poznały sie kiedy miały 8 lat.Ma lat szesnaście.Jest w pełni brytyjką,ale w 1/4 jest polką,gdyż jej babcia pochodziła z Polski.Kiedy ona umierała właśnie Natalie wraz ze swoim rodzicami i młodszą siostrą przylecieli z Anglii do Polski i już tu pozostali.Natalie zawsze tęskniła za Anglią,ale jej rodzice z niewiadomych przyczyn nie chcieli tam wrócić.Natalie jest wesołą dziewczyną,której jest wszędzie pełno.Dobrze dogaduje sie z większością osób ze szkoły.Uczy sie bardzo dobrze.Potrafi grać na organach elektrycznych i gitarze klasycznej.
Lottie Tomlinson
Siostra Louisa Tomlinsona z zespołu One Direction. Ma 16 lat i uczęszcza do zwykłego gimnazjum w Doncaster .Jest dobrą i lubianą przez nauczycieli dziewczyną.Jest uprzejma i sympatyczna.Szybko potrafi 'zjednaczać' sobie ludzi.Umie grać na pianinie i lubi się tym troszkę pochwalić bo sądzi,że jest to wspaniała sztuka o której każdy powinien coś usłyszeć.Jest bardzo zazdrosna o swojego chłopaka Nathana.


A więc pozostaje jeszcze kwestia Ona Direction.Ich chyba raczej nie musze opisywać,bo każdy czytelnik na pewno coś o nich wie.W trakcie opowiadania będą dochodzić jeszcze inni bohaterowie.proszę o komentarze co do dodawanych przeze mnie postów,a jak na razie pap;*

Odwieszam

Nie wiem czy istnieje takie słowo ale nie ważne.W tym momencie oznajmiam że zacznę pisać nowe opowiadanie( tamto zostawie tak jak jest),ale na tym blogu nadal.nie chce mi sie zakładac nowego i tak jakoś po prostu tak chcę.jestem jeszcze załamana po tym jak moja kumpela przestała pisać swoje opowiadanie i zawiesiła blog ale jakoś żyję na razie.dziś najprawdopodobniej za niedługo pojawią się opisy postaci i mam na razie napisany tylko prolog i pierwszy rozdział i dzisiaj chce trochę pomysleć nad drugim,więc nic oprócz charakterystyki postaci więcej się nie pojawi.oczywiście będzie to opowiadanie z 1D.;-*na razie to tyle.komentujcie czy chcecie żebym nadal pisała czy dała sobie z tym spokój;-)